niedziela, 2 lutego 2014

Moje Brązowe Niebo...




"Dziewczyny lubią brąz" - śpiewał Rynkowski i ja mogę śmiało przyklepać tą tezę.
Chociaż w piosence chodziło o opaloną skórę, to brązowe odcienie wspaniale podkreślają kobiecą urodę również w odniesieniu do makijażu.
Wiele osób twierdzi, jakoby brązowe cienie były banalne i nudne, a dla mnie to po prostu klasyka.
Czy jest ona banalna i nudna każdy powinien ocenić sam - dla mnie możnaby to przyrównać czerwonej szmince czy "małej czarnej", które przez wielu uważane za banał - czy chcą tego czy nie - wciąż rewelacyjnie podkreślają kobiecą urodę, będąc raczej ponadczasowymi jej atrybutami...
Choć z potrzeby eksperymentowania makijażem bardzo lubię również intensywne kolory, takie jak szafir, morską zieleń czy żółć, to wciąż moimi ulubionymi są odcienie brązu (jak widać zresztą na umieszczonych przeze mnie zdjęciach - trochę mnie poniosło...).
Widzę, jak dobrze współpracują z kolorem mojej cery, włosów czy choćby tęczówki oka, ale przede wszystkim dzięki nim białko oka nie wygląda na przekrwione (czyli zmęczone) jak przy jaskrawych cieniach.
Dzięki kombinacji przeróżnych odcieni mogę wyglądać na mniej zmęczoną, bardziej opaloną czy podkreślić oliwkową bądź piwną naturę mojej tęczówki.
Najbardziej pokochałam metaliczne odcienie czekoladowo-mahoniowe oraz orzechowe, zimne kolory.
Bardzo lubię też kojarzące mi się z afrykańskim słońcem miedziano-różowe, jednak te wymagają nieskazitelnej wypoczętej cery, ponieważ mają tendencje do uwydatniania niedoskonałości...
Chociaż w swoich zasobach posiadam sporo więcej brązowych cudnych maleństw, sfotografowałam puki co same palety cieni w różnych formach starając się je opisać pokrótce.



Paletka Inglota (Freedom System)

zdjęcie zaczerpnięte z internetu



To zdecydowanie moja ulubiona marka kosmetyczna. Nie tylko ze względu na rewelacyjną jakość (po dziś dzień nie znalazłam produktu, który mógłby się równać z cieniem Inglota) i dość przystępną cenę (jeden cień to 10zł) ale również za system Freedom. Pozwala on na dowolne komponowanie przez siebie palety, która może składać się z przeróżnej ilości pól (ta moja to 10 pół - kosztuje 21zł), dzięki czemu nie kupujemy całej kasetki w której pewien procent kosmetyku nam się nie podoba. Paletka jest kompletnie spersonalizowana, możemy pomieszać w niej cienie z pomadkami, korektorami, czy np. woskiem do brwi, co sprawia że staje się wielozadaniowa a my nie musimy przechowywać w kosmetyczce miliona szpargałów. Ponadto nie jesteśmy zmuszone do zakupu od razu wszystkich kosmetyków, możemy np. co miesiąc dokupić sobie kolejny kosmetyk. Jeśli któryś nam się znudził, możemy zwyczajnie wyjąc go z palety i wymienić się z koleżanką lub dokupić nowy. Jakie szczęście, że ktoś na to wpadł!
W mojej paletce "nude" znajduje się różnorodność odcieni, zdominowana przez brązy - dwa zimne (ciemny i jasny orzechowy), dwa ciepłe (czekolada i miedź) oraz kremowy. Paletkę dopełniłam zgaszonymi różami, śliwkowym fioletem oraz ciekawymi odcieniami szarości w neutralnej tonacji (złożone są w równej mierze z zimnych jak i ciepłych tonów).
Jak wspominałam kosmetyk jest wspaniałej jakości, niezwykle długo utrzymuje się na moich powiekach, świetnie się rozprowadza i blenduje a intensywne napigmentowanie powoduje, że wystarczy niewielka ilość produktu by wykonać intensywny makijaż.

Paletka Sleek (Au Naturel)

 zdjęcie zaczerpnięte z internetu
 zdjęcie zaczerpnięte z internetu





Zachęcona pozytywnymi komentarzami internautek oraz przepiękną, zróżnicowaną kolorystyką postanowiłam kupić swoją paletkę Au Naturel i muszę powiedzieć że jestem lekko zawiedziona... 
Porównywanie jej z cieniami Inglota jest jak dla mnie mocno naciągane i chociaż cała paletka kosztuje mniej (ok.37zl + koszt przesyłki ok.8zł, dla porównania paletka 10 cieni Inglot to 121zl), to od razu rzuca mi się w oczy fakt, że cienie są o wiele, wiele mniejsze poza tym kolorystyka jest narzucona z góry. Nie podoba mi się również, że zamknięta paleta nie zdradza nam, jakie cienie kryją się wewnątrz, co przy posiadaniu kilku palet firmy Sleek mogłoby być mocno drażniące (trzebaby każdorazowo otwierać kilka paletek, żeby wziąć tą której potrzebujemy?). W przypadku zakupu paletek Inglota o mniejszej pojemności niż 10 napotykamy ten sam problem (tak na marginesie). Początkowo byłam zadowolona z jakości cieni na tyle, żeby zakupić inne paletki, ale szybko mi przeszło. Zauważyłam bowiem, że cienie łatwo się kruszą i są bardziej twarde niż te Inglota, przez co potrzeba o wiele więcej produktu aby osiągnąć pożądany efekt. Poza tym cienie metaliczne o strukturze grubych połyskujących płatków należy raczej wklepywać dość mocno opuszkiem palca, przy użyciu pędzla nie osiągniemy pożądanego efektu a połowa użytego produktu osypie nam się na policzki. Biorąc pod uwagę te niedogodności oraz fakt, że w większości paletek cześć cieni zwyczajnie mi się nie podoba, wolę zainwestować te 40zł na cztery dodatkowe cienie mojej ulubionej marki i wiedzieć że kupiłam coś naprawdę porządnego...

Paletka Mua (Undressed Me)

zdjęcie zaczerpnięte z internetu
 

 
Wow-zaskoczyła mnie! Chociaż jakością przypomina mi bardziej Sleeka, to kosztuje o połowę mniej! Nie posiada lusterka (którego i tak nigdy nie używam), dzięki czemu bez otwierania paletki widzimy, co bierzemy do ręki. W środku znajdują się różnorodne matowe, perłowe i metaliczne odcienie brązu - zarówno zimnego jak i ciepłego - a w bonusie otrzymujemy mieniącą się drobinkami czerń i grafitową szarość, pozwalające nam na wykonanie seksownego Smokey. Super, super paletka, szczególnie dla opalonych! Idealna na wakacje!

Paletka Mua (Haeven & Earth)

zdjęcie zaczerpnięte z internetu




Ta jest trochę gorsza od poprzedniczki. Co prawda jakość ta sama, ale wieje nudą - same perły, podobne do siebie odcienie różniące się od siebie o ton czy dwa. Nie znaczy to jednak, że nie jestem zadowolona z zakupu - i nudne cienie często można wkomponować w fajny makijaż!

Cienie Sypkie 

zdjęcie zaczerpnięte z internetu
 

 
"Kasetka" skomponowana przeze mnie, zakupiona na aukcji internetowej gdzie jeden słoiczek z cieniem kosztuje w granicach 1,5zł a przy zakupie 12 kolorów kasetkę otrzymujemy gratis. Za tak małe pieniądze mam całe bogactwo mocnych, przepięknie lśniących lub idealnie matowych pigmentów, które zostają na powiece zagruntowanej bazą przez wiele godzin. Bardzo mocno nasycone, dobrze się na nich pracuje - jak dla mnie bomba!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz